Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Rum

Maciej Grabowiecki

Pamiętacie "Wyspę skarbów" Roberta Louisa Stevensona? Już na pierwszych kartach powieści pojawia się piosenka, którą uparcie nuci stary korsarz kapitan Flint: "Piętnastu chłopa na umrzyka skrzyni. Jo-ho-ho i butelka rumu!"

Pelety najlepiej kupować od producentów, którzy mają certyfikaty jakości produktu. Jest to istotne dla wartości energetycznej paliwa
Pelety najlepiej kupować od producentów, którzy mają certyfikaty jakości produktu. Jest to istotne dla wartości energetycznej paliwa
Fot. Tomasz Krakowczyk






Tematyka utworu nie jest przypadkowa: przez kilkaset lat to właśnie piraci i wszelkiej maści awanturnicy, nie bez przyczyny noszący miano "wilków morskich", najchętniej sięgali po rum. Porażająca moc, niska cena oraz dostępność trunku sprawiły, że w XVI-XVIII w. ładownie pirackich fregat i magazyny portowych tawern pełne były beczek złocistego napoju. Rum pito "na czysto", mieszano go też z prochem armatnim, piwem, ginem, sherry i przyprawami. Korsarze mieli też zwyczaj upijania do nieprzytomności marynarzy brytyjskich. Śpiący w rynsztoku majtek nie był w stanie stawić się o czasie na pokład, a gdy jego statek odpłynął, stawał się dezerterem. Tych zaś karano na gardle lub wysadzano na bezludnej wyspie. Paradoksalnie, najrozsądniejszą decyzją w tej sytuacji było dołączenie do kompanii Wesołego Rogera. Hojnie musieli majtków częstować rumem piraci, skoro dezercje stały się poważnym problemem brytyjskiej marynarki i zagroziły jej panowaniu na Morzu Karaibskim.

Od żeglarzy epoki wielkich odkryć oczekiwano zdrowia, hartu ducha oraz... mocnej głowy. Przepłynięcie Atlantyku zabierało wówczas dwa miesiące, a już po dwóch tygodniach woda pitna w beczkach pod pokładem nie była czysta, świeża ani słodka. Mnożyły się w niej glony, pojawiał nieprzyjemny zapach i kolor. Załogi statków ratowały się piwem (dzienna racja wynosiła cztery i pół litra na głowę) i winem, jednak piwo z czasem kwaśniało, a wino było drogie. Trochę z przypadku sięgnięto wtedy po rum. Gdy w 1655 r. flota brytyjska odbiła Jamajkę z rąk Hiszpanów, okazało się, że na wyspie brakuje zarówno piwa, jak i wina, sporo jest za to destylarni produkujących przedni rum. Wiceadmirał William Penn polecił wówczas właśnie w rumie wydać należne marynarzom racje alkoholu. Siedemdziesiąt sześć lat później zapisano w Przepisach i Instrukcjach dotyczących Służby na Okrętach Jej Wysokości: "Pół pinty nierozcieńczonego rumu dziennie przysługuje brytyjskim marynarzom służącym w Indiach". Norma ta, choć modyfikowana (zmniejszano moc, a potem również objętość alkoholu), przetrwała do 30 lipca 1970 r., gdy po raz ostatni wydano marynarzom trunek.

Rum jest mocnym destylatem wytwarzanym z trzciny cukrowej. Nie ma zgody co do tego, kto, kiedy i w jakich okolicznościach wyprodukował go pierwszy. Sama roślina z rodziny traw, osiągająca wysokość 6 metrów, pochodzi z Nowej Gwinei, skąd dzięki Chińczykom dotarła do najdalszych zakątków Azji. W 325 r. p.n.e. Aleksander Macedoński natknął się na rozległe plantacje trzciny w północnych Indiach. Do Europy trzcina trafiła z arabskimi kupcami. W średniowieczu uprawiano ją m.in. na Cyprze, Krecie, Sycylii i w Hiszpanii. Sadzonki trzciny zabrał ze sobą sam Krzysztof Kolumb, gdy w 1493 r. wyruszył do Nowego Świata. Wilgotny klimat i żyzna gleba Karaibów okazały się idealne dla gigantycznej trawy i w następnym stuleciu produkcja cukru ruszyła tam pełną parą. Co było dalej? Możemy tylko zgadywać: ktoś dociekliwy spostrzegł, że sok z trzciny szybko fermentuje na słońcu, ktoś inny postanowił na tym zarobić. I tak w połowie XVI w., gdzieś na Haiti albo Martynice, powstała pierwsza gorzelnia. Swoją drogą, trzcina cukrowa to jedna z nielicznych roślin Starego Świata, którym udało się podbić Świat Nowy. Warto o tym pamiętać, gdy popijamy kakao, jemy pomidorową, ziemniaki, paprykę, kukurydzę lub inny przysmak rodem z którejś z Ameryk. Współcześnie rum "przemysłowy" otrzymuje się z melasy - gęstego syropu, powstającego podczas produkcji cukru trzcinowego. Na Martynice i Gwadelupie powstaje nadal "rum rolniczy", produkowany wyłącznie z soku wyciśniętego z łodyg.

Jednym z sekretów dobrego rumu są drożdże. Dodaje się je do melasy, by pokierowały fermentacją i nadały ostateczny smak trunkowi. Nazwy poszczególnych kultur drożdżowych są najpilniej strzeżoną tajemnicą. Chyba tylko twórcy luksusowych perfum skrzętniej ukrywają swoje sekrety!

Nieliczne gatunki rumu, głównie z Jamajki, powstają w wyniku "dzikiej fermentacji", bez udziału drożdży, lub, jak chcą eksperci, za sprawą drożdży naturalnie występujących w środowisku. Przefermentowana melasa jest destylowana, a uzyskany trunek odstawia się do leżakowania. Tuż przed butelkowaniem zawartość beczek jest ręcznie mieszana, po czym trafia do dębowych kadzi, gdzie zachodzi tak zwany "mariaż"

- smaki i aromaty się przegryzają. Jako pierwszy na pomysł kupażowania rumu wpadł Don Facundo Bacardi Masso, założyciel firmy Bacardi, który nim zabrał się za produkcję rumu Don Facundo, przez 30 lat handlował winem.

Odmian rumu, różniących się barwą, mocą i pochodzeniem, jest bez liku, ale tak naprawdę wszystkie można zaliczyć do którejś z dwóch grup: lekkich lub ciężkich. Rumy lekkie powstają w wyniku skomplikowanej, wielostopniowej destylacji z czystego i bardzo mocnego destylatu, zwanego redistilado. Trunek wlewa się do stalowych beczek, gdzie leżakuje do dwunastu miesięcy, a potem filtruje się go przed butelkowaniem. Powstaje rum biały - aromatyczny, słodkawy, odpowiednik naszej czystej wódki. Rumu białego jednak w zasadzie nie pija się "na czysto". A jeśli zamiast beczek stalowych użyje się dębowych i leżakowanie wydłuży do trzech lat, a gotowy produkt zabarwi karmelem, powstanie rum złoty

- słodszy i mocniejszy.

Biały rum był ulubionym trunkiem Ernesta Hemingwaya. W kultowej restauracji El Floridita w Hawanie pisarz ustanowił rekord, wypijając szesnaście koktajli Papa Double własnego pomysłu (każdy zawierał 100 ml białego rumu Bacardi), po czym opuścił lokal o własnych siłach. Aż trudno uwierzyć, że 18-letniego Hemingwaya nie przyjęto do wojska z powodu słabego stanu zdrowia!

Najlepsze lekkie rumy powstają na Kubie, w Puerto Rico, Trynidadzie, Tobago i na Barbadosie, gdzie produkują rum nieprzerwanie od 1703 r.

Rumy ciężkie powstają w efekcie prostej destylacji, poprzedzonej dłuższym okresem fermentowania melasy; leżakują 10-15 lat w wypalanych dębowych beczkach, a ich aromat jest bardzo intensywny. Najlepsze rumy ciężkie, jak Angostura 1824 (nie mylić z bittersem) i piętnastoletni Barbanco, pija się bez dodatków. Powstają na Martynice, Jamajce i Gwadelupie, które produkcję rumów ciężkich podniosły do rangi sztuki.

W drugiej połowie XX w. popularne stały się rumy wzbogacone na etapie destylacji przyprawami korzennymi lub owocowymi aromatami. Dodaje się wanilię, cynamon, rozmaryn i pieprz; są też rumy o posmaku mandarynki, brzoskwini, ananasa lub kawy. Jednym z najmocniejszych znanych ludzkości napojów alkoholowych jest rum wysokoprocentowy (80% ). Na dobrą sprawę trunek ów to skropiony wodą czysty alkohol (niektórzy twierdzą, że tuż przed butelkowaniem usuwa się z niego ostatnie krople wody). Rum taki najczęściej jest tylko dodatkiem do eleganckich koktajli i ponczów, choć na Jamajce jest tak popularny, że nazywają go tam "przyjacielem biednego człowieka": porażająca moc sprawia, że można się nim upić szybko i tanio.

Nie wiemy, skąd pochodzi nazwa "rum". Może to skrót od łacińskiego saccharum, czyli cukier, francuskiego arome (aromat) lub staroangielskiego terminu rumbullion (wrzawa,

zamieszki)? To ostatnie odnosić by się miało do pijackich burd. Inne wyjaśnienia nawiązują do narzeczy z rejonu Karaibów.

Rum bywa też nazywany "Krwią Nelsona". Gdy w bitwie pod Trafalgarem (1805 r.) poległ słynny dowódca floty brytyjskiej admirał Nelson, na czas długiego powrotu do ojczyzny jego ciało umieszczono w beczce z rumem. Wieść niesie, że po przybyciu do portu marynarze wywiercili w niej otwór i opróżnili zawartość z "Krwi Nelsona".

Internet pozwala dziś na zakup butelki najbardziej nawet wyszukanego rumu bez wychodzenia z domu, ale opinie podróżników po Karaibach są zgodne: rum nigdzie nie smakuje równie wspaniale, jak na tropikalnej plaży.

W takich warunkach szklaneczka zimnego Mojito może człowieka wprawić w stan religijnego niemal uniesienia. Słusznie Lord Byron w "Don Juanie" napisał, iż "Nic nie koi ducha tak, jak rum i prawdziwa wiara".

    Więcej o:

Skomentuj:

Rum